You have found yourself in a polish language supplement of victorview.com . If this was not your intention, to redirect to the Gallery page, click here

Weblog

informacje na temat fotografii oraz moje z reguły... uczesane myśli


poniedziałek, 25 maja 2009

Walkabout

„Staraj się pokazać to, czego bez ciebie nikt by nie zobaczył”.
Robert Bresson

Niezależnie od tego czy fotografia jest naszym zawodem bądź pasją, słowa Roberta Bresson są dla nas częścią jej filozofii. Są one naszą motywacją gdy wyjeżdżamy w plener i nadzieją w momencie naciśnięcia spustu migawki. Czasami, gdy powracamy w miejsce w którym fotografowaliśmy parę miesięcy wcześniej, odkrywamy z zaskoczeniem jak dosłowne słowa te można interpretować.

Beaver PondŚrodowisko naturalne zmienia się nieustannie. Dramatyczne zmiany mogą nastąpić dosłownie z dnia na dzień i fotografowany przez nas wcześniej krajobraz bądź też jego wycinek zmienia się bezpowrotnie.
Powyższy pejzaż jest tego przykładem.

Był to ciepły, bezwietrzny jesienny poranek. Promienie słońca nieśmiało zerkające spoza wysokich świerków przeganiały resztki mgły, która w nocy przepływała z doliny w dolinę jak puszysta w swej bieli wata cukrowa. Czasami przystawała ona, tylko na moment, aby przyjrzeć się z bliska napotkanemu strumieniowi bądź też odsapnąć opierając się o zbocze wzgórza.

Niestety bajkowy tego wygląd, dla oka ludzkiego, pokrzyżował moje plany na fotografowanie przed wschodem słońca. Aby nie zmarnować dnia, postanowiłem udać się na krótki walkabout. Zaprowadził mnie on nad staw bobrowy widziany na zdjęciu.
Strzępy nocnej mgły łagodziły ostre światło porannego słońca. Szukały one schronienia przed ciepłem jego promieni w chłodnym cieniu wzgórza. Wiedząc, że za parę minut poranek roztopi jej resztki i ostre światło zaleje widoczne na zdjęciu wzgórze, szybko rozstawiłem statyw. Nie mając czasu na rozważania wybrałem ogniskową obiektywu zbliżoną do obiektywu standardowego, pozwoliło to na poprawną kompozycję w zamierzonym kadrze. Pora roku i rodzaj światła były idealne do zastosowania pojedynczego filtru, którym był Sing Ray LB Intensyfier. Po naświetleniu trzech klatek, zgodnie z moim przewidywaniem, silny kontrast zmącił miękką harmonię kolorów.

Pakując sprzęt postanowiłem przyjechać w to miejsce na wiosnę. Ciekawość, która jest ponoć pierwszym stopniem do piekła zawiodła mnie tam już po miesiącu . Bobrowy staw widziany na zdjęciu zniknął, rodzina bobrów wybudowała nowe żeremie i przebudowała tamę.

Pomimo tej zmiany, staw i lustrzane w nim odbicie jesieni, zawsze będzie można zobaczyć na moim zdjęciu.

wtorek, 12 maja 2009

Być może

Podwaliny mojej wiedzy fotograficznej są bardzo tradycyjne, być może wręcz konserwatywne. Fundamentalna wiedza w zakresie teorii fotografii i optyki została nabyta przeze mnie w okresie moich prób fotografowania aparatem dużego formatu. Była to wspaniała, patrząc na to z punktu widzenia małoobrazkowej fotografii cyfrowej, wręcz surrealistyczna przygoda. Mam w związku z tym bardzo silnie zakorzenioną tendencję do prezentowania mojej fotografii w kadrach tradycyjnych, takich jak: 1X2; 2X3; 4X5; oraz 5X7. Kadrowanie, które staram się stosować w minimalnym i absolutnie niezbędnym zakresie, jest z reguły pierwszym etapem mojego procesu wywoływania zdjęcia.

Dyers BayZdjęcie które prezentuję w dniu dzisiejszym sfotografowałem podczas jednej z moich zeszłorocznych wizyt w Dyers Bay. Zawsze byłem zadowolony z jego strony technicznej. Jest to pojedyncza klatka, nie stosuję w tym przypadku HDR. Nie musiałem sięgać po maskę kontrastu aby ukazać smugi czerwonawej poświaty na niebie, mając jednocześnie kontrolę nad ekspozycją ściany mgły zawieszonej nad zatoką. Długi czas naświetlania (15.0s) pomógł w oddaniu nastroju i nasyceniu kolorów nieba.

Odejście od sztywnych reguł i zastosowanie eksperymentalnego kadru, przyniosło łagodny kompromis pomiędzy tradycją i potrzebą na przekazanie tego jak ja pamiętam ten zawieszony w czasie moment.
Pozwoliło to na uzyskanie pożądanej kompozycji oraz oddanie nastroju chłodnej ciszy, która gwałtownie przerywała rozleniwienie tego upalnego popołudnia.

Parę minut po naświetleniu tego kadru, widziana na nim gęsta mgła, otoczyła mnie swoją chłodno mokrą bielą. Aparat i statyw pokryły się kroplami wilgoci, jedyne co pozostało to spakować sprzęt. Pół godziny później dojechałem do drogi #60. Skręciłem na południe, pizza w Ferndale, kawa w Wiarton i po trzech godzinach jazdy powróciłem do nigdy nie śpiącego TO.